0

Gray Man – recenzja najdroższego filmu Netflixa

Share

Już od jakiegoś czasu słyszy się, że Netflix traci subskrybentów, a akcje firmy pod koniec kwietnia 2022 gwałtownie spadły. Być może właśnie Gray Man miał przywrócić witrynie lata świetlności, ponieważ ta ekranizacja powieści Marka Greaneya okazała się najdroższą dotychczas produkcją platformy. Chociaż w filmie występuje gwiazdorska obsada, to całość nie wywołuje raczej wielkich zachwytów. Czego można się spodziewać oglądając najnowsze dzieło braci Russo?

Nie do końca trafiona obsada

Oglądając Gray Mana nasuwa się myśl, czy dobór aktorów do tego filmu jest właściwy. Ryan Gosling, grający głównego bohatera, wzbudza mieszane uczucia. Już początek filmu, przedstawiający scenę w więzieniu, skłania do refleksji na temat jego gry mimiką. Aktor zdaje się mieć niemal zawsze tą samą twarz, nawet podczas brawurowych akcji w dalszych częściach ekranizacji. Główny bohater to „Szóstka” – były więzień, którego CIA werbuje, w zamian za skrócenie wyroku, do tajnej misji „Sierra”. Wtedy zaczyna się cała zabawa – jednak raczej nie w przypadku mimiki Goslinga. Z drugiej strony można postrzegać to jako przejaw zobojętnienia tytułowego bohatera w wyniku życiowych doświadczeń.

Recenzja Gray
Recenzja Gray / Man Netflix

Nieco ciekawiej natomiast wypada Chris Evans grający byłego psychopatycznego agenta CIA, który depcze po piętach „Szóstce”. W filmie nosi on wąsy, które prawdopodobnie mają podkreślać jego unikalną osobowość jednostki zdemoralizowanej i lubującej się w przemocy. To bohater bardzo pewny swoich umiejętności szpiegowskich, który jednocześnie wzbudza odrazę i zainteresowanie. Fani Evansa raczej nie powinni powiedzieć na temat jego gry złego słowa po obejrzeniu Gray Mana. Przeciętnie natomiast wypadł weteran kina Billy Bob Thornton, który gra agenta CIA werbującego Goslinga do misji, jednak jego rola nie jest w filmie najważniejsza.

Sprawdź również o czym jest She-Hulk

Galopująca akcja – a gdzie fabuła?

Akcja właściwa zaczyna się aż 18 lat po zwerbowaniu „Szóstki” do projektu „Sierra”, w czasie którego bohater pracował jako agent pozostający zawsze w cieniu. Już na początku filmu wyłamuje się od rozkazów przełożonych, kiedy spostrzega ryzyko skrzywdzenia niewinnego dziecka. Kiedy walczy ze swoim celem twarzą w twarz, okazuje się, że miał zabić „Czwórkę” – również agenta CIA, który twierdzi, że zleceniodawcy oszukują wszystkich zwerbowanych. Przed śmiercią wręcza Goslingowi medalion mówiąc, by ten załatwił swojego szefa – Carmichaela. Okazuje się, że w ręce „Szóstki” trafiły dane bardzo wrażliwe, które mogą pogrążyć całe szefostwo i inne powiązane osoby na wysokich stanowiskach. Ta sytuacja zasiewa ziarno niepewności w sercu głównego bohatera, który od tej pory zaczyna uciekać, odcinając się od zleceniodawcy.

Widzowie dowiadują się też, że Carmichael planował zakończyć misję, likwidując wszystkich agentów z projektu „Sierra”. Dlatego w pościg za „Szóstką” wysłany zostaje wspomniany wyżej pozbawiony zahamowań i socjopatyczny agent Lloyda. Jak to bywa w szpiegowskich filmach, akcja dzieje się w wielu zakątkach świata, jak Tajlandia, Chiny, Czechy, Turcja, Wielka Brytania, Austria czy Chorwacja. W filmie też tradycyjnie pojawia się motyw sojusznika-emeryta, do którego można zwrócić się o pomoc. Dlatego chociaż Carmichael doprowadził wcześniej do jego zwolnienia i robi szemrane interesy, to „Szóstka” ma nadal wsparcie u agenta, który go pierwotnie zwerbował.

Wielu twierdzi, że w Gray Manie akcja goni akcję i nie ma w niej miejsca na rozwinięcie jakiejkolwiek fabuły. Jednak nie jest to familijny film fabularny, a właśnie kino akcji – tutaj wręcz muszą być obecne dynamiczne sceny z walką czy ucieczką. Jednocześnie oglądając film można bez problemu połapać się w całej fabule. Nawet retrospekcja, która się pojawia, służy wyjaśnieniu kwestii sentymentu „Szóstki” do córki swojego sojusznika. Podobnie pojawiający się ułamek wspomnienia z dzieciństwa głównego bohatera prawdopodobnie miał na celu przybliżenie widzom jego postaci i motywów nim kierujących. To więc również można uznać za zasadne. Co prawda, sceny te można było zastąpić kilkoma zdaniami w dialogach we właściwym momencie, ale może twórcy filmu chcieli zapełnić produkcję dodatkowymi scenami.

Czytaj także recenzję Thor: Miłość i grom

Na co wydano 200 milionów dolarów?

Gray Man miał ogromny budżet i określony został jako najdroższy z produkcji Netflixa. Z pewnością pieniądze poszły na gaże i inne koszty, jakie rodzi tworzenie filmów. Ogromną kwotę wydano też zapewne na efekty specjalne, których nie brakuje w tej ekranizacji. Jednak trzeba przyznać, że te tworzone w sposób wirtualny, nie zachwycają zbytnio i od razu rzuca się w oczy ich nierealność – na przykład w czasie pościgu w Pradze. Jednak ogólnie rozpatrując sceny akcji – są w porządku, a nadmierna krytyka filmu co do ich ilości zdaje się być przesadzoną. Co do budżetu – Netflix najwyraźniej mógł sobie na to pozwolić, a czas pokaże, jak wielu widzom produkcja się spodobała – to bowiem jest dla twórców najważniejsze.

Czy warto obejrzeć Gray Mana?

Każdy, kto lubi dynamiczne kino akcji, może śmiało obejrzeć Gray Mana z Ryanem Goslingiem. W filmie nie brakuje scen z walką czy brawurowymi pościgami, a temat przewodni ekranizacji przypomina nieco styl Bourne’a. Jako ekino możemy stwierdzić, że jest to dość lekki film akcji (poza kilkoma bardziej brutalnymi scenami) i można obejrzeć produkcję w któryś wolny wieczór. Mówi się, że planowane jest stworzenie serii przygód „Szóstki”, jednak kończąc Gray Mana raczej nie odczuwa się niedosytu.